14424160_1679164685745033_505316906_o

CZAS DECYZJI

Sporo piszę tutaj o Nigeryjskiej Afryce, a tymczasem nasza Kapituł doszła do fazy głosowania pewnych propozycji, jakie przedstawimy braciom w naszych Prowincjach, wikariatach i delegaturach. Postanowiliśmy nie pisać żadnego oficjalnego dokumentu czy przesłania moralnego, wychodząc z założenia, że podstawowym dokumentem naszego życia są Reguła i Konstytucje. Ten wątek pojawiał się kilkakrotnie w wypowiedziach poszczególnych prowincjałów i delegatów.  Na tym tle wielokrotnie przywoływano zaproszenie papieża Franciszka, aby Zakony odkrywały na nowo swojego ducha prorockiego o odczytywały profetyczne znaki naszych czasów.
Postanowiliśmy o podjęciu kroków w kierunku reformy zarządu dobrami materialnymi zakonu.  Wierzymy, że podstawowym wyznacznikiem naszego charyzmatu augustiańskiego jest wspólnota dóbr. Ta koncepcja leży u korzeni życia augustianów, musimy ją odkryć na nowo i zrobić wszystko, aby lśniła ona blaskiem wiarygodności w Kościele i społeczności świeckiej. Aby tak było Prowincje i domy mają prowadzić transparentną politykę finansową.  Mamy również zatroszczyć się o zabezpieczenie patrimonium augustiańskiego w tych ośrodkach, które z różnych względów ulegają zamknięciu.
Ze względu na alarmujący wzrost barku nowych powołań i kurczenia się niektórych Prowincji postanowiono o podjęciu prac nad restrukturyzacją Zakonu. Jest bardzo zaskakujący pozytywny rozwój Delegatury w Indiach i podniesieniu jej do rangi samodzielnego Wikariatu, niezależnego od żadnej prowincji ale będącego częścią Federacji Azji i Pacyfiku. Bracia z Indii mają nadzieję na dalszy rozwój i jest szansa, że bardzo szybko staną się pełnoprawną Prowincją.
Zmieniono również zależności Wikariatów Boliwii i Papui. Z powodu braków personalnych, dotychczasowy patron tych projektów, Prowincja Holandii wycofała się z dalszego moralnego wspierania tych okręgów. Wikariat Papui został przyłączony do filipińskiej prowincji Cebu i będzie pracował pod jej protektoratem. Wikariat Boliwii szuka obecnie dróg nawiązania bliskiej współpracy z Wikariatem Chile. bracia z Holandii ustanowili pewien fundusz powierniczy (t.zw. trust) pochodzący z oszczędności Prowincji, mający wesprzeć finansowo Wikariat Boliwii. Wikariat ten znajduje się w dość trudnej sytuacji, ponieważ na skutek wyrugowania lekcji religii ze szkół świeckich,  bracia dotychczas uczący w szkołach zostali pozbawieni pensji.
Przyjęto też dokument roboczy dotyczący naszej polityki powołaniowej. Nieskromnie pochwalę się moim udziałem w tym dokumencie. Przyjęliśmy, że „Kapituła zaprasza braci wszystkich okręgów administracyjnych do zaangażowania się i promowanie duszpasterstw młodzieży przy wszystkich naszych augustiańskich domach, parafiach, szkołach ośrodkach duszpasterskich gdzie to jest to możliwe. Wzywa się Przeorów i wspólnoty lokalne, aby dali wsparcie młodzieżowym grupom duszpasterskim. Duszpasterze młodzieży ze swej strony są wezwani do zwrócenia uwagi, aby ich dzieło ewangelizacyjne i wychowawcze odpowiadało duchowemu dziedzictwu augustiańskiemu. Mają oni także współpracować z promotorami powołań, aby budzące się w sercu młodego człowieka potencjalne nowe powołanie do życia zakonnego, znalazło właściwą odpowiedź ze strony rodziny augustiańskiej”.

Wiesław Dawidowski, OSA

KATOLICKA MNIEJSZOŚĆ

Kapituła Augustianów w Nigerii to nie tylko doświadczenie spotkania z braćmi zamkniętymi za murem, chronionym drutem kolczastym ale przede wszystkim spotkanie z żywym Kościołem. Zgodnie z programem, większość ojców kapitulnych zdecydowała pozostać na weekend w stolicy i poświęcić ten czas m.in. na spotkanie ze społecznością parafii augustiańskiej w Marrarraba, położonej na północnych przedmieściach miasta.  Niektórzy (nieskromnie powiem, że z mojego poduszczenia) wybrali nieco bardziej ekscytującą, jednak niezbyt ekstremalną, formę spędzenia soboty i niedzieli.
W sobotnie popołudnie, małym szkolnym busem, grupie 6 ojców,  pojechaliśmy do miasta Jos, leżącego ok. 280 km na północ od Abuja, w prowincji Plateau. Miasto i archidiecezja Jos znane są z tego, że graniczą z regionem zdominowanym przez terrorystów islamskich spod znaku Boko Haram. Założone na przełomie XIX i XX wieku przez brytyjskich kolonizatorów miasto Jos, ze względu na łagodny i zrównoważony klimat, jeszcze 20 lat temu było kurortem dla spragnionych temperatury poniżej 20°C. Nazwa miasta jest wielce debatowana, ale zdaniem niektórych jest to skrót od angielskiego słów Jesus Our Saviour – Jezus nasz Zbawiciel.
Augustianie posiadają tutaj 4 klasztory. Jest tu dom prowincjalny oraz kilkutysięczna parafia św. Moniki. W spokojniejszej części miasta jest nowicjat, w którym obecnie mieszka 7 nowicjuszy i zespół  formacyjny. Jest też klasztor seminaryjny z własnym studium teologii oraz szkołą, w której naucza się również młodzież muzułmańską, przy dumnie brzmiącej Monastery Avenue, chociaż ulica jako żywo przypomina raczej wiejskie kartoflisko niż  aleję. Wreszcie niedawno wybudowano poza miastem potężne gimnazjum dla 450 dzieciaków. Seminarium leży w części miasta, która została dotknięta krwawymi zamieszkami wywołanymi przez młodzież muzułmańską, podżeganą przez skorumpowanych przywódców religijnych: imamów i muftich sprzyjających terrorystom islamskim. Autorytety religijne zostały cynicznie wykorzystane przez lokalnych polityków muzułmańskich, po tym jak przegrali wybory samorządowe na rzecz chrześcijan. Po krwawej rzezi, w której zginęło ok 380 chrześcijan, a w odwecie, ok. 300 muzułmanów ( dane są sprzeczne), wielu katolików i protestantów, wyprowadziło się z tej dzielnicy. Augustianie postanowili jednak pozostać i nadal prowadzić szkołę m.in. dla muzułmańskiej młodzieży. Wierzą, że tylko w ten sposób mogą wpłynąć na zmianę mentalności i postaw wśród zaniedbanej społecznie młodzieży, z której wywodzą się młodzi przestępcy.
W drodze rozmawiałem na ten temat z naszym czarnym kierowcą.  Rowen jest anglikaninem, ma 6 dzieci i jest na etacie u augustianów. Bardzo waży każde słowo, szczególnie gdy jest „wypuszczony” w tematy polityczne.  Twierdzi, że nigdy nie policzono dokładnie chrześcijańskich ofiar, gdyż niektóre ciała były zmasakrowane nie do poznania. Wielu spoczywa w zbiorowych mogiłach. Życie niewiele tutaj znaczy. Ludzi tutaj dużo. W Nigerii mieszka 170 milionów ludzi, z których tylko 18 milionów to katolicy, a blisko 44% to muzułmanie. Cóż znaczy jedno życie mniej lub więcej.
Każdy wieczór spędzam tutaj na rozmowach o relacjach katolików z muzułmanami.  Okazuje się, że w rodzinie co drugiego z naszych kleryków są jacyś muzułmanie. Doświadczenia są mieszane. Brat Mojżesz opowiada mi, że jego ciotka, siostra jego matki przeszła na islam i wychowała 6 chłopaków, z których każdy szczerze nienawidzi chrześcijaństwa. Nienawidzą dlatego, że nie chodzą do regularnej szkoły, a jedyna edukacja jaką posiadają to szkółka przy lokalnym meczecie, gdzie uczy się arabskiego, Koranu i kreacjonizmu. Brak edukacji wpływa na stan umysłu.  Z kolei brat Samuel mówi, że gdy jego muzułmańska kuzynka przeszła na chrześcijaństwo, rodzeni bracia zagrozili jej śmiercią. Schroniła się u swojej chrześcijańskiej rodziny, oddała sprawę do sądu i obecnie chroni ją prawo cywilne. Klerycy opowiadają, że w czasie zamieszek w 2012 roku na teren seminarium wkroczyli ich rówieśnicy, z maczetami i kijami bejsbolowymi. Nasi chłopcy schronili się najpierw w kościele seminaryjnym, a potem salwowali ucieczką w środku nocy. O. Alex ma smutne wspomnienia. Został zaatakowany maczetami. Wyciągnął wtedy pistolet i strzelił w powietrze. Napastnicy uciekli. Nie rozumie papieża Franciszka i jego duszpasterstwa dialogu z muzułmanami. My mamy pokazać naszą siłę. Non  violance to zła droga.
Biskup John Niyring OSA,  mój kolega jeszcze z czasów rzymskich studiów jest  biskupem diecezji Kano. Wyjaśnia mi znaczenie nazwy Boko Haram: Boko – to co zachodnie; Haram – zakazane. Zakazana jest więc cała kultura zachodnia:  książki, alfabet łaciński, kalendarz, nowoczesne wychowanie, media, telewizja, radio, ubiór. Zakazany jest papież, ale także królowa angielska. Zakazana jest kolej (w Nigerii zburzono właściwie całą infrastrukturę kolejową zbudowaną przez Brytyjczyków). Boko Haram to po prostu jeszcze jedna z wielu sekt muzułmańskich, dla któĻrej chrześcijaństwo jest jeszcze jednym z wielu uosobień zachodniego, czyli niemuzułmańskiego myślenia.   W ich głowie ciągle płonie święty stos (żeby sparafrazować R. Kapuścińskiego), na którym złożą zarówno katolików, jak baptystów i zielonoświątkowców. Z takimi ludźmi nie ma dialogu, ale on jako biskup radykalnej mniejszości (diecezja liczy 150 tys. katolików) nie ma innej drogi dla zabezpieczenia swoich owiec, jak spotkania z lokalnymi imamami i politykami muzułmańskiego pochodzenia. Tylko dialog. Tylko non violance.
W niedzielę rano wstaliśmy o 5:45, chociaż imam z minaretu obudził nas już o 4:00. Pierwsza Msza św. w parafii św. Moniki w Jos jest o 6:30. Nigeryjczycy mogą się spóźnić na wszystkie wydarzenia ale nie na Mszę świętą. Jest to jedyny punkt dnia, który zaczyna się zawsze punktualnie. Uwielbiają poranną Mszę, bo wtedy mają resztę dnia dla siebie. Msza „wychodzi” więc o 6:30 rano. W kościele jest ponad 1000 ludzi. Wikary twierdzi, że 2 tysiące, ale chyba przesadza. Nieważne.  Po rewizji osobistej przed wejściem (nadzwyczajne środki bezpieczeństwa) wszyscy są w domu. „Dzień dobry bracia i siostry” – zapowiada ostiariusz. „Dzień dobry bracie” – odpowiadają zgodnie wszyscy. Atmosfera jak ze mszy o. Johnem Bashoborą w Polsce. Wszystkie emocje muszą być na talerzu. Tylko ksiądz celebrans może być tutaj trochę sztywny. Ja nie potrafię. Po drugim zdaniu kazania, wychodzę przed balaski i pytam, kto chce być królem? Chociaż wszyscy uczestnicy mszy są ubrani po królewsku to do doskonale wiedzą, że króla powinno cechować miłosierdzie a nie piękna szata. I znowu jestem prawie jak u siebie. W anglojęzycznej parafii w Warszawie.

Wiesław Dawidowski, OSA

O TYM OBRADUJĄ AUGUSTIANIE W ABUJA

Po trzech dniach obfitych obrad naszej Kapituły czas podsumować dotychczasowe działania.
Kapitułę poprzedziła Msza święta i spotkanie z uczniami augustiańskiej szkoły podstawowej i gimnazjum z okazji inauguracji roku szkolnego.  Szkoła wraz z kompleksem dormitoriów dla uczniów została założona i wybudowana przez o. Richarda Hughe OSA, misjonarza  prowincji irlandzkiej. Płomienne kazanie o trzech filarach życia augustiańskiego Caritas, Unitas, Veritas wygłosił wikariusz generalny o. Joseph Farrell, OSA. Bogata liturgia, w niezwykle ubogo urządzonym kościółku, trwała ponad dwie godziny, przy czym kazanie było jej najkrótszą częścią!  Nigeryjczycy i Afrykańczycy w ogóle, uwielbiają śpiewać, więc sama procesja z darami trwała ponad 20 minut.

W przemówieniu otwierającym nasze obrady Przeoro Generalny O. Alejandro Moral, powiedział, że marzy o tym , by wszyscy bracia razem, w prostocie i pokorze służyli Zakonowi i Kościołowi. Zachęcił, abyśmy zdawali sobie sprawę z Zakonu rosnącego w Afryce nawet jeśli jest tutaj wiele przeciwności i biedy. Mimo to jesteśmy w miejscu gdzie na pierwszym palnie stawia się dzielenie i solidarność, coś co kraje rozwinięte chyba już straciły.
Generał mówił o swoich wizytach we wspólnotach augustiańskich na całym świecie. Jest zadowolony ze współpracy pomiędzy okręgami, działającymi w federacjach, oraz z udziału w takich projektach między okręgowych projektach, takich jak wspólne nowicjaty. Te ostatnie łączą w Peru 9 okręgów, w Panamie 5 okręgów, na Filipinach w regionie Azji i Pacyfiku.
Wspomniał, że na tej Kapitule będziemy omawiać sytuację Instytutu Patrystycznego Augustinianum, oraz że doszło do zmian w personelu augustiańskim tej uczelni, ponieważ niektórzy ze starszych braci nie są już w stanie uczyć. Odniósł się także do swojego spotkania z Ojcem Świętym, Franciszkiem, a także  wspomniał pozytywny odbiór, jakie miało spotkanie Rady Generalnej z papieżem emerytem Benedyktem XVI. Była to okazja do podziękowania za jego służbę i włączenie św. Augustyna we wiele homilii i przemówień.
W pierwszym dniu Kapituły podniesiono do rangi wikariatu Delegaturę Indii. Delegatura Matki Bożej Łaski Pełnej ma zostać podniesiona do rangi wikariatu. Misja została założona przez augustianów w Portugalii w 1543. Pierwszy klasztor powstał w 1571 r.  Zakon został skasowany w XIX wieku. Augustianie zaczęli swoją nową misję w 1982 roku.  Rozpoczął to dzieło o. Francis Kothakah. W 2006 powołano do życia Delegaturę.  Kapituła Delegatury w 2014 zgłosiła do Generała prośbę o podniesienie jej do rangi Wikariatu. Obecnie liczy 24 zakonników pracujących w 6 różnych domach w Indiach oraz 3 zakonników w Australii, 4 studentów w Rzymie, 3 pracujących i studiujących w Hiszpanii. Delegatura stawia sobie śmiałe zamierzenie podniesienia do rangi prowincji do roku 2016, co jest możliwe, biorąc pod uwagę, że obecnie mają 30 młodych kandydatów, w tym 14 po profesji czasowej. Oznacza to, że liczba augustiańskich profesów wieczystych w Indiach może w ciągu najbliższych dziesięciu lat wzrosnąć do 50. Plany Delegatury na najbliższe lata to promocja powołań w całych Indiach, otwarcie szkoły w Indore i doprowadzenie od niezależności ekonomicznej, otwarcie domu formacji w Thelangana, przejęcie parafii w Thelangana i w Madya Predesh.  Obecnym przełożonym Delegatury jest o. Shiju Varghese Kallarakkal.
Rozmawiałem z o. Shiju o fenomenie przebudzenia życia augustiańskiego w Indiach. Jest to część większej całości, bowiem w Indiach od 50 lat Kościół Katolicki przeżywa wielkie ożywienie, a życie zakonne pociąga młodych ludzi, jako życie pełne ewangelicznego radykalizmu.  Ponadto, wszyscy zakonnicy są zaangażowani w promocję powołań.
Przestudiowaliśmy statystyki Zakonu oraz omówiliśmy sytuację wiele regionów. Konkluzja jest smutna dla bogatej Europy ale optymistyczna dla Afryki, obu Ameryk Południowej oraz Azji i Pacyfiku. W tych ostatnich regionach zakon rozwija się. W Europie wymiera. Raporty z życia poszczególnych prowincji wręczono nam w formie elektronicznej. Kolejne dni poświęcone są pracy nad nowym Ratio Formationis Zakonu i debacie o roli promotorów powołań i roli wspólnot lokalnych w budzeniu pragnienia do życia zakonnego.
Wiesław Dawidowski, OSA

Przebudzenie

Nigeria budzi się do życia w różnych porach dnia, zależnie od tego to jaką religię wyznaje i do jakiego z ponad 350 plemion, czyli grup etnicznych należy. Ściśle mówiąc, ludzie budzą się wtedy, gdy przez innych są obudzeni. Budzi ten, kto głośniej krzyczy.

Pierwszą pobudkę, już o godz. 5:00 funduje imam. Sury Koranu płyną senną, leniwą melodią z położonego niecały kilometr od naszego domu minaretu. Ten głos wydobywa się wielkiego głośnika-tuby wywieszonego muzułmańskim zwyczajem  z okna minaretu. Czy imam rzeczywiście się modli, czy – jak mówią to miejscowi – jedynie włącza magnetofon pozostanie dla mnie zagadką. Niestety nie do rozwiązania ze względu na brak znajomości języka. Ta wczesna godzina wezwania do modlitwy porannej, kojarzy mi się z marginalnym już niestety w kulturze zachodniej zwyczajem budzenia się do życia mnichów katolickich przed wschodem słońca. Kiedyś wierzyliśmy, że powołaniem zakonnika jest wyczekiwanie i wypatrywanie Chrystusa Oblubieńca, mogącego przyjść powtórnie nawet w nocy.  A dziś?
Druga pobudka odbywa się w klimacie protestanckim. Są to pieśni religijne negro-spirituals puszczane z głośnika lokalnej gminy pentekostalnej i jej pastora o godz. 6:00. Głośnik, to jedno ale obecność na modlitwie to drugie. Okazuje się, że w tej gminie ludzie gromadzą się na wczesnej modlitwie porannej i codziennie o godz. 18:00 na głośnej modlitwie wieczornej. Odbywa się tam rzeczywiście kult! Liczę na odwiedzenie tej społeczności.
My budzimy się tu o 6:30. Bez dzwonów więc pewnie część społeczeństwa uważa, że „katolicki Bóg” śpi. Dzień zaczynamy medytacją osobistą około 7:00, po czym odprawiamy Mszę świętą połączoną z jutrznią. Mszy towarzyszy śpiew animowany przez naszych augustiańskich seminarzystów przy akompaniamencie organów, bongosów, grzechotek, tamburyn i dzbana uderzanego rytmicznie, specjalną gąbką, co wydaje głęboki basowy dźwięk imitujący gitarę basową. Organista ma na imię Casimir czyli Kazimierz. Ciekawe.
Bliskość meczetu zachęca do do rozmowy o relacjach chrześcijan i muzułmanów.. Ku mojemu zdumieniu odkryłem, że dziadek i ojciec tutejszego przeora o. Augustine Mshelig Garba, OSA byli muzułmanami. Ojciec nawrócił się na chrześcijaństwo pod wpływem spotkania z misjonarzami chrześcijańskimi, przyjął chrzest i ożenił się z katoliczką. Senior rodu zaakceptował tę decyzję! Bracia, idąc za autorytetem ojca, nie prześladowali swojego brata, który właśnie stał się katolikiem. Co więcej,  gdy „świeżo upieczonemu” katolikowi urodził się pierworodny syn, muzułmańscy członkowie rodu przyszli na chrzciny. Gdy młody Mshelig zaniedbywał swoje katolickie obowiązki religijne, jego dziadek, który co piątek chodził do meczetu, potrafił napomnieć wnuka. Rodzina była dumna gdy został zakonnikiem i kapłanem.  O. Augustine zapewnił mnie, że takich historii jest tu więcej chociaż dzisiaj atmosfera jest inna.  Od rozpętania przez dżihadystów anty-okcydentalnej histerii, konwersja na chrześcijaństwo jest zagrożona utratą życia.  Ale niewielu chce pamiętać o tym, że zagrożone jest także życie muzułmanów.  Prowincjał augustianów w Nigerii, o. John Abubakar (l.40), który urodził i wychował w północnej Nigerii, kontrolowanej przez Boko Haram, dowodzi, że ta organizacja terrorystyczna  spaliła do tej pory więcej meczetów niż kościołów.
Wszechobecne tutaj ubóstwo jest tłem dla naszych debat o sytuacji Zakonu w najbiedniejszych regionach świata. Tu na Kapitule, nasi bracia dzielą się nowym rodzajem ubóstwa zakonnego, polegającym z jednej strony na braku środków do życia, ciężkiej pracy na własne utrzymanie, z drugiej na życiu w stanie permanentnej tymczasowości i zagrożenia. Odnowiona misja na Kubie, cierpi z powodu kryzysu ekonomicznego, jaki wstrząsa tym krajem. Brak wody, prądu, leków, horrendalne ceny artykułów spożywczych, gigantyczna inflacja, brak artykułów pierwszej potrzeby to rzeczywistość życia naszych braci w Wenezueli. Z powodu braku środków do życia musieli zamknąć nowicjat. Podobnie dzieje się w Panamie i Meksyku. W La Paz, będącym niegdyś oazą spokoju codzienna rzeczywistość życia braci to zagrożenia terroryzmem, gangsterskimi napadami na niewinnych ludzi
i wszechobecnymi kartelami narkotykowymi, grożącymi śmiercią opiekunom młodzieży. O. Generał zatroskany o bezpieczeństwo naszych współbraci proponował niektórym z nich pomoc w wyjeździe z tych krajów. Bracia stwierdzili jednoznacznie, że skoro świeccy luzie zostają, to oni też zostają.  Nie widzą powodu wyjazdu.
Podobne postawy świadectwa trwania przy świeckich widoczne są na innych zagrożonych terenach. O. Ambroży, przeor naszego klasztoru w Annabie, Algierii  mówi, że miasto obecnie jest spokojne ale to może się zmienić w każdej chwili. O. Kolaluogo z Benin – NB za niedługo doktor patrologii – twierdzi, że   pokój i dobrobyt Afryki zależy od tego, czy w danym kraju występują zasoby naturalne jak ropa, gaz, złoto, diamenty, miedź, uran. Jeśli nie występują, to jest pokój, bo nikt nie bije się o biedne tereny. Jeśli występują to na pewno będzie wojna, w które współodpowiedzialnymi sza wielkie koncerny przemysłowe, dysponujące know-how, korumpujące i korumpowane przez lokalnych władców. Wojna i bieda nie są wynikiem ideologii ale ludzkiej chciwości.
A świat budzą ci, którzy głośniej  krzyczą.
Wiesław Dawidowski, OSA

Fotorelacja z miasta Abuja

Między stolicą a slumsem

A więc zaczęło się. 190 Nadzwyczajna Kapituła Generalna Zakonu Augustianów rozpoczęła się w stolicy Nigerii, w Abuja.
Jest to pierwsza Kapituła Generalna naszego zakonu odbywająca się na Czarnym Lądzie. Jest stosunkowo późną, ale dojrzałą odpowiedzią na deklarację Kapituły Generalnej Zakonu z 2001, w której zadeklarowano skierowanie wzroku na Afrykę, gdzie  tętni dziś krew młodego Kościoła. A ten Kościół żyjący wśród narodów na południe od Sahary jest w szczególnie trudnej sytuacji. Trudności życia spotęgowane są przez kryzysy ekonomiczne, niedobór produkcji żywności, korupcję, ukryty handel niewolnicami szmuglowanymi do domów publicznych Europy, AIDS  i niestabilność w wymiarach zarówno politycznym i społecznym, wskazują na największe dysproporcje, pomiędzy bogatą i sytą północą, a biednym południem.

Do tego trzeba dodać zagrożenia terroryzmem i zwykłą przestępczością, dotykające zarówno chrześcijan jak i niechrześcijan. Niewielu ludzi w Polsce zdaje sobie sprawę, że w północnej Nigerii atakowani i mordowani są nie tylko chrześcijanie, ale również muzułmanie. Już jedna rozmowa z lokalnymi mieszkańcami, jedna wizyta na czymś co tutaj nazywają ulicą, otwiera oczy na świat zupełnie inny od tego jaki prezentuje telewizja. Nie tak dawno, został napadnięty i pobity w swoim samochodzie arcybiskup Abujy, Kardynał John Olorunfemi Onaiyekan. Media na świecie przedstawiły to jako atak terrorysty islamskiego, a tymczasem był to bandycki napad gangsterów, usiłujących okraść biskupa wracającego ze święceń innego biskupa. Jeden z naszych ojców, opowiedział mi o ataku na jego rodzinę,  będącej w znakomitej części muzułmańską.  Tej przemocy dopuścili się ludzie spod znaku Boko Haram, których sami muzułmanie, nie uznają za muzułmanów, tylko za opętanych nienawiścią szaleńców, zabijających dla samej nienawiści.
Oczywiście w niczym nie zmienia to faktu, że napięcie na linii fundamentaliści islamscy a chrześcijanie istnieje. Obecny prezydent sprzyja muzułmanom. Obsadził 70% stanowisk państwowych muzułmanami. Są takie miejsca w Nigerii, gdzie chrześcijanie są prześladowani, torturowani, czasem nawet paleni żywcem i przeganiani przez szaleńców inspirowanych ideologią ISIS, która wyrosła na podglebiu rewolucji w Libii. Gdy jednak do akcji wkracza wojsko i nadchodzi czas pokoju, chrześcijanie wracają do swoich wiosek, odbudowują swoje spalone kościoły, by na nowo modlić się do Boga w Trójcy Jedynego. W sąsiedztwie meczetów. Tak stało się w Archidiecezji  Jos, gdzie spalono dwa augustiańskie kościoły i wysadzono w powietrze mur jednego z klasztorów.
Wielu z naszych ojców przyjechało tutaj nie bez lęku. Nasi bracia czasem żartowali sobie, że prowincje nie zapłacą okupu za porwanych prowincjałów, a jeśli oddamy życie za wiarę, to zakon zyska dodatkowych 60 błogosławionych męczenników. Mimo to zjechała nas tutaj cała gromada. 62 delegatów z ponad 50 krajów świata.  Wizy wjazdowej nie otrzymał jedynie delegat Wenezueli.
Mieszkamy w domu rekolekcyjno-konferencyjnym zgromadzenia Sióstr Bożej Miłości. Jest to rodzaj hotelu położony w dzielnicy, którą na pierwszy rzut oka można nazwać slumsem. Dojeżdża się do niego wyboistą, szutrową drogą, kolorem przypominającym mączkę używaną w Europie do budowy kortów tenisowych.  Ta gruntowa droga, oprócz tego, że wymusza na kierowcach radykalne zwolnienie szalonej prędkości, ma jeszcze inną ciekawą właściwość. Otóż w dobie pory deszczowej – a taka tutaj jest właśnie teraz – potrafi ona zachowywać się niczym gąbka i wchłonąć nieprawdopodobne ilości wody z monsunowych deszczy.
Po obu jej obu stronach rozmieszczone są prymitywne, tymczasowe stoiska handlowe, na których w warunkach urągających wszelkiej higienie sprzedaje się nie tylko owoce i pakowane produkty, ale nawet mięso. Właściwie każda niemal droga – z wyjątkiem „autostrady” – jest jednym, wielkim bazarem.
Nasz dom otoczony jest wysokim murem, zabezpieczonym drutem kolczastym, rozpiętym na całej jego długości.  Dojazd do bramy zagradza szlaban podnoszony przez ochroniarza uzbrojonego w „kałasznikowa”. Po sprawdzeniu kierowcy, postawieniu pieczątki w dzienniku czynności, ręcznym podniesieniu szlabanu zablokowanego sznurem od bielizny, drugi ochroniarz ręcznie otwiera bramę i wjeżdża się w inny, nieco bezpieczniejszy świat., w którym spędzimy najbliższe dwa tygodnie.
W domu Sióstr zamieszkują księża afrykańscy zatrzymujący się na chwilę przed wyjazdami zagranicznymi. Zatrzymują się tutaj zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie. Duchowni i świeccy. Pracują tutaj obok siebie chrześcijanki i muzułmanki. Przychodzą tu mężczyźni, dumni ze swoich żon z czterema dziećmi i ich żony, żartujące się, że czwórka dzieci, to już wystarczy i „never again”. Oczywiście, to tylko jej pobożne życzenie, bo jak wyjaśnił mi to nigeryjski profesor filozofii, antropologii i logiki, kobieta w tym względzie ma najmniej tutaj do powiedzenia.
Nasza kapituła poświęcona jest zagadnieniu dzielenia dóbr materialnych w Zakonie i poza nim. Sporo na ten temat zaczynamy sobie już mówić. Jak wygląda nasze zakonne ubóstwo? Myślę o tym,  porównując moją zadbaną celę zakonną w Polsce ze zgrzebnym pokojem jaki mi tutaj przydzielono. Tam, skromny ale jednak europejski standard, Tutaj żółto seledynowa ściana pokoju, pokryta koszmarnym tynkiem – barankiem, seledynowe poobijane płytki, rodem z socjalistycznego hotelu robotniczego wyłożone w łazience, lustro przykręcone czterema różnymi śrubami, żelazne drzwi i stare łóżko z jedną zaletą: wygodnym materacem. Mało i dużo.  Syn Człowieczy przecież nie miał nawet miejsca, gdzie mógłby głowę złożyć.