Dziś (18.09.2025) w Krakowie pożegnaliśmy ojca Szymona. Obrzędy były sprawowane w liturgii greckokatolickiej i rzymskokatolickiej. Eucharystii przewodniczył ks. bp Damian Muskus OFM, biskup pomocniczy krakowski. Oprócz zaproszonych księży i rodziny augustiańskiej uczestniczyli w niej: ks. bp Włodzimierz Juszczak i bp Mariusz Dmyterko (biskupi greckokatoliccy z Wrocławia). Byli również obecni bracia augustianie ze Słowacji i Czech. O. Szymon został pochowany w grobowcu augustiańskim na Salwatorze. 

To był czas modlitwy, wdzięczności i zadumy nad jego życiem oraz świadectwem wiary, jakie nam zostawił. 

Niech Chrystus, Zmartwychwstały Pan, przyjmie go do swojego Królestwa, a Matka Najświętsza, Pocieszenia, otoczy go swoją opieką.

Poniżej tekst kazania ojca Wiesława Dawidowskiego:

Czcigodni Księża Biskupi! 

Droga Rodzino Ojca Szymona,  i Kochani Bracia Augustianie i Siostry augustianki, rodzino augustiańska! 

Drodzy Bracia w kapłaństwie!

Kochani Parafianie parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Krakowie oraz parafii Grekokatolickich w Katowicach i Gliwicach,

Bracia i Siostry!

Usłyszeliśmy Słowo Boże, w które wpisały się droga i kres ziemskiego pielgrzymowania odchodzącego przedwcześnie naszego brata, Ojca Szymona, augustianina, kapłana. Należał do pierwszego, pionierskiego pokolenia polskich augustianów, odnawiających życie naszego zakonu na ziemiach polskich, po niepomyślnych wydarzeniach II wojny światowej i niesprawiedliwej kasaty w 1950 r.  Wszyscy jak tutaj dzisiaj jesteśmy znaliśmy go, jedni dłużej, inni krócej. Są tacy, którzy towarzyszyli mu osobiście w drodze cierpienia, aż do ostatnich chwil życia. Inni wspierali modlitwą na odległość. Dla jednych był proboszczem, dla innych przewodnikiem duchowym, rekolekcjonistą. Dal mnie ziomkiem pochodzącym z tej samej części Polski. Niektórzy poznali go jako jego uczniowie, podwładni, dla których był magistrem. Jeszcze inni towarzyszyli mu od pierwszych dni formacji zakonnej, jak obecny tutaj o. William, który pewnie zadaje sobie pytanie, jaka w tym logika, że mistrz staje nad trumną ucznia, chociaż powinno być na odwrót. Dla nas, braci augustianów, był po prostu naszym bratem, z wszystkimi tego konsekwencjami.

O. Szymon nie był synem ziemi krakowskiej, ale dzisiaj to ta ziemia przyjmie jego ciało, bo z nią związał całe swoje zakonne. Urodził się w Gdańsku, ale był synem Kaszub, kaszubskiej rodziny i niósł przez życie, w węzełku pamięci, skomplikowane losy swojej małej ojczyzny. Jego tato, pan Wiktor, w czasie II wojny został wcielony do niemieckiej Kriegsmarine, był zmuszony do służby na niemieckich okrętach podwodnych na wodach Bałtyku i Atlantyku. Mama o. Szymona, pani Gertruda z d. Odewald, Kaszubka z pokolenia na pokolenia, w czasie wojny została zatrudniona u niemieckiej rodziny wychowując ich syna, Petera. Na skutek pomówień, została osadzona w hitlerowskim obozie zagłady Stutthof, skąd wydobył ją jej stryj, Kaszuba, ongiś żołnierz armii pruskiej. W styczniu 1945 r., wobec postępującej brutalnej kampanii wojsk sowieckich,  ta sama niemiecka rodzina, zaproponowała pani Gertrudzie ewakuację drogą morską do Niemiec. Mama o. Szymona odmówiła i była to błogosławiona decyzja. Statek Gustloff, na którym uciekali, został storpedowany przez Sowietów w okolicach Łeby i zginął na nim mały Peter, razem z 9 tysiącami  niemieckich cywili.  Gdy 5 lipca 1957 pani Gertruda urodziła swojego syna, nadała mu imię Piotr, na wspomnienie tamtego Petera. Przytaczam te szczegóły, bo nie da się zrozumieć o. Szymona bez tego skomplikowanego kaszubskiego kontekstu.

Na drogę rad ewangelicznych w duchu augustiańskim, młody Piotr wszedł na długo, zanim formalnie wstąpił do zakonu. Jeszcze w czasie swoich studiów historycznych, na warszawskiej ATK,  gdzieś w 1977, w czasie wycieczki do Krakowa, odwiedził zrujnowany wtedy augustiański klasztor i kościół św. Katarzyny. Ten zapuszczony kompleks monastyczny tak dalece go zaintrygował, że postawił sobie pytanie, co się stało, że tak piękny obiekt niszczał. Zaczął drążyć historię augustianów w Polsce, w tym bolesne doświadczenie męczeństwa augustianów drugiej wojny światowej i ich tragiczne losy powojenne. W czasie studiów historycznych na ATK poznał o. Williama Faix augustianina i  po ich ukończeniu w 1982, postanowił podjąć próbę życia augustiańskiego. Najpierw zamieszkał w budującym się domu Zakonnym w Łomiankach, praktycznie na placu budowy, potem w Munnerstadt, gdzie odbył nowicjat i Wurzburgu, gdzie studiował teologię. W 1989 r. po ślubach wieczystych, ten właśnie  klasztor i kościół św. Katarzyny stał się domem dla ojca Szymona i wielu z nas, polskich augustianów nowej generacji. Tutaj też zamieszkaliśmy na placu budowy, prawda ojcze Janie? Tutaj, jak dla wielu z nas, a właściwie wszystkich zaczęło się jego kapłańskie życie. 

O. Szymon przyjął święcenia kapłańskie 14.06 1991 tu w tym kościele. Na tej samej posadzce gdzie dzisiaj spoczywa trumna z jego ciałem, leżeliśmy obaj w akcie prostracji, modląc się o łaskę wytrwałości litanią do Wszystkich Świętych. Święceń udzielił nam bp Kazimierz Górny. Tu u św. Katarzyny stawialiśmy nasze pierwsze kapłańskie i na zawsze ta parafia wycisnęła pieczęć na naszej pamięci. Tutaj uczyliśmy się głosić Słowo Boże, katechizowaliśmy młodzież.  W rocznicę święceń codziennie dzwoniliśmy do siebie, czasem na wyścigi, kto pierwszy, życząc sobie wytrwałości. Tutaj świętowaliśmy nasze rocznice. Dzisiaj widzimy Szymonie, że wytrwałeś do końca mimo, że wielu nas opuściło.  

Usłyszeliśmy dzisiaj jak św ,Piotr mówi, że „Bóg nie patrzy powierzchownie, ale w każdym narodzie ten mu jest miły, kto się Go bojąc, przestrzega sprawiedliwości”. O. Szymon niósł w sobie kapłaństwo Chrystusa, nie kapłaństwo własne,  w tym właśnie duchu, ponad podziałami etnicznymi. Kościół Katolicki Obrządku Bizantyjsko-Ukraińskiego, poznał nie na południu Polski ale na katolicko-ewangelickich Kaszubach, dokąd w wyniku akcji „Wisła” zostali wywiezieni południa Polski Ukraińcy i Łemkowie.

Jeszcze jako diakon, a potem kapłan, o. Szymon zachodził na nabożeństwa wspólnoty grekokatolickiej mieszczącej się wtedy w kaplicy św. Doroty w tym augustiańskim klasztorze. Wejście na drogę birytualizmu było jego świadomą decyzją budowania mostów między ludźmi i świadczenia, że Kościół Chrystusa oddycha dwoma płucami. Można śmiało powiedzieć, że całą swoją kapłańską drogę nasz brat poświęcił trosce o tę swoistą pulmonologię Ciała Chrystusa, posługując jako proboszcz parafiom grekokatolickim w Katowicach, Gliwicach i Sosnowcu, niestrudzenie apostołując w Ukrainie i wielu parafiach diaspor grekokatolickich rozsianych po całej Polsce, od południa po Warmię i Mazury, po Pomorze Zachodnie. Za myślą świętego Piotra był przeniknięty tą troską, aby ludzie sprawiedliwi nie doznawali krzywdy ale byli traktowani sprawiedliwie. Niezależnie od języka, przynależności etnicznej, koloru skóry i religii, wyborów politycznych, cech charakterologicznych. Dzięki temu udało się zbudować wspaniałe relacje między augustianami a grekokatolikami, Polakami i Ukraińcami, co w dzisiejszym kontekście geopolitycznym wcale nie jest takie oczywiste. 

Chociaż nie miał formalnego wykształcenia patrystycznego to rekolekcje z duchowości augustiańskiej i teologia augustyńska były jego konikiem. Był rzetelnym, konkretnym i wymagającym kaznodzieją. Irytował się, gdy osoby uważające się za religijne nie potrafiły podjąć moralnie czytelnych decyzji, szczególnie gdy dotyczyły osób trzecich W uniesieniu potrafił gromić: „czytasz ciągle Pismo święte, ale nic z tego dla Ciebie nie wynika. Wywal to przez okno, bo to Pismo jest Ci niepotrzebne”. Ktoś mógłby uznać to za impertynencję ale były to słowa prorockiego wzburzenia. Szedł tutaj duchem Augustyna głoszącego: „chę waszego dobrego sprawowania, a nie oklasków, które są tylko szelestem liści”.

Miał też nasz Szymon cechę, która nie jest oczywista, a mianowicie był pozbawiony klerykalnej zazdrości, owej invidia clericorum – będącej żądłem zatruwającym relacje między kapłanami. Nie zazdrościł innym ich sukcesów, wręcz przeciwnie. Nie hamował inicjatyw duszpasterskich, ale je podgrzewał. Cieszył się nimi, bo uważał je za dobro wspólne, pracujące dla całego zakonu i dla konkretnych parafii. Mawiał przy tym: „nieważne, co masz przed nazwiskiem mgr dr, lub prof. Ważny jesteś ty i co stoi za twoim nazwiskiem: O S A. Ważne, aby budować wspólnotę. Naszą augustiańską tożsamość i naszą augustiańską wspólnotę ze świeckimi.

O. Szymon, bronił jak mógł, na swój sposób,  siebie i nas, przed zakonnym instytucjonalizmem. Nie znaczy, że był anarchistą. Po prostu wiedział i niejednokrotnie napominał, że nie da się zamknąć życia zakonnego w wydumanych legalistycznych systemach. Autentyczności wspólnoty zakonnej nie mierzy się jej fasadowością ale życiem akceptującym jakiś stopień niedoskonałości. W tym był wierny przesłaniu naszego Ojca Augustyna zalecającego, abyśmy żyli „nie jak niewolnicy pod prawem, ale jak wolni utwierdzeni w łasce”. 

W tych dniach wiele osób mówi nam augustianom: „to wielka strata. Jest was tak niewielu i jeszcze to wam się przytrafiło”. Nie lękajmy się. Owszem, będziemy musieli nauczyć się żyć ze stratą, ale przecież to życie, które chociaż odeszło  – nie zgasło.  Z ziarna, które obumiera musi się narodzić życie nowe.

Jak pisał Cyprian Kamil Norwid:

Skoro usłyszysz, jak czerw gałąź wierci,

Piosenkę zanuć lub zadzwoń w tymbały;

Nie myśl, że formy gdzieś podojrzewały;

Nie myśl – o śmierci…

Przed-chrześcijański to i błogi sposób

Tworzenia sobie lekkich rekreacji,

Lecz ciężkiej wiary, że śmierć – tyka osób,

Nie sytuacji – –

A jednak ona, gdziekolwiek dotknęła,

Tło – nie istotę, co na tle – rozdarłszy,

Prócz chwili, w której wzięła, nic nie wzięła –

– Człek od niej starszy!

Drogi Szymonie. Twoje ziemskie życie nie było tylko tłem naszego życia, ale wpisało się w istotę życia wielu z nas. Za niecały rok nasza 35 rocznica święceń. Ty jesteś już bezpieczny w rękach Boga. 14 czerwca nie zadzwonisz do mnie o 9 rano. Nie odbierzesz też mojego telefonu. Umarłeś, chociaż bardzo pragnąłeś jeszcze tutaj żyć. Uwolniony z klatki cierpiącego ciała, jesteś w wymiarze, do którego i my trafimy. 

A co z nami? My zaś żyjmy tak, abyśmy odchodząc z tego świata, zostawić go trochę lepszym i by dzięki temu inni ludzie, brali sobie do serca to, że „łaska i miłosierdzie nad wybranymi i świętymi Bożymi przewyższają długość ziemskiego życia”.  

Do zobaczenia w domu Ojca.